Czcigodny księże proboszczu Dariuszu i droga wspólnoto parafialna Matki Bożej Zwycięskiej w Toruniu. Na wstępie pragnę Was serdecznie pozdrowić z dalekiej
i gorącej Kuby, gdzie od sierpnia posługuję jako misjonarz. Chciałbym też podzielić się z Wami pierwszym doświadczeniem codziennego życia i posługi misyjnej w kraju, który pod wieloma kwestami jest bardzo skomplikowany. Obecnie posługują w Santiago de Cuba, gdzie z dwoma misjonarzami z Polski obsługujemy parafie liczącą ok 120 tys. ludzi, przy czym praktykujących katolików jest niewielu. Nasza misja poza trzema kościołami w mieście obejmuje prawie 40 wspólnot. Ostatnia wspólnota oddalona jest 150 km od miejsca naszego zamieszkania. Wspólnoty, szczególnie te wiejskie są bardzo małe, liczą kilkanaście czy kilkadziesiąt osób. W parafii poza tradycyjną formą duszpasterską, która obejmuje głoszenie Słowa Bożego i sprawowanie sakramentów, nasza posługa to także katechizacja dzieci i młodzieży przy wspólnotach, formacja katechistów oraz pomoc materialna. Nasza parafialna Caritas wydaje posiłki oraz lekarstwa i środki czystości, które przywieźliśmy z Polski, dzięki ludzkiej ofiarności.  

Szczerze mówiąc codzienne życie na Kubie jest bardzo uciążliwe. Czasami, kiedy mnożą się problemy, pytam siebie w myśl piosenki „co ty tutaj robisz” i po ludzku chciałoby się uciec. Każdego dnia borykamy się z wieloma trudnościami, których nie sposób krótko opisać i wcale nie chodzi o klimat – wysoka temperatura i wilgotność czy komary roznoszące choroby, ale to także brak ciepłej wody, codzienne wyłączanie prądu bez podawania terminów, uciążliwe kolejki do sklepów, oczywiście jak coś w nich jest. Na Kubie jest deficyt wszystkiego – jedzenia, lekarstw, środków czystości – nawet trudno sobie to wyobrazić. Ludzie podstawowe produkty kupują na kartki, ale to jest minimum (kilka jajek, trochę fasoli, ryżu, oleju i kawałek mięsa), które tak wystarcza na 2 tygodnie. Natomiast za produkty kupowane na ulicy trzeba zapłacić dwa albo trzy razy drożej, a na to Kubańczyków po prostu nie stać. Wielkim problemem na Kubie są środki komunikacji społecznej, dlatego ludzie przemieszczają się praktycznie wszystkim: rowerami, motorami, końmi, osiołkami czy starymi ciężarówkami, które służą jako taksówki. Smutnym doświadczeniem jest zawsze widok dzieci, które biegają albo grają w piłkę bez butów czy jeżdżą na deskorolce zbitej z prostych desek. Wielkim problemem Kubańczyków jest także kryzys rodziny. Graniczy z cudem żeby spotkać tu normalną, tradycyjną rodzinę, którą mamy w Polsce. W większości są to rozbite rodziny, wolne związki a dzieci wychowywane są najczęściej przez babcie. 

Nie chciałbym wszystkiego widzieć i opisywać w czarnych barwach, dlatego każdego dnia staram się widzieć także blaski, które z trudem przebijają się przez szarą rzeczywistość. Przede wszystkim pragnę podkreślić, że ludzie na Kubie są bardzo pogodni, spontaniczni, otwarci i radośni pomimo wszelkich trudności. Mam wrażenie, że do szczęścia wiele nie potrzebują. Wystarczy czasami jeden posiłek dziennie, bo wtedy mówią do mnie ojcze Adamie „brzuch pełen to i serce radosne”. Na liturgii Kubańczycy są bardzo radośni, pięknym śpiewem i gestami wyrażają  swoją wiarę. Bardzo lubią kazania dialogowane bo wtedy chóralnie odpowiadają. Myślę, że każdy misjonarz otrzymuje od Kubańczyków ludzkiej życzliwości. Są bardzo wdzięczni za to, że my zostawiliśmy świat i dobra o których oni marzą i przyjechaliśmy, aby żyć z nimi i dla nich w takich trudnych warunkach. Niejednokrotnie sami się dziwią, zwłaszcza młodzi, którzy każdego dnia marzą o innym, lepszym świecie. 

Na koniec mojego świadectwa pragnę podziękować księdzu proboszczowi Dariuszowi i Wam drodzy Parafianie za wszelkie oznaki życzliwości i braterstwa. Dziękuję nade wszystko za modlitwę bo wierzę, że niesiony na skrzydłach modlitwy pokonuje wszelkie trudności i przeciwności dnia codziennego. Dziękują także za pomoc materialną, dzięki której mogę realizować posługę pasterską. Ludzie na Kubie są bardzo biedni i poza głodem Boga, często odczuwają głód fizyczny. W żywej pamięci mam czas rekolekcji które z Wami przeżyłem oraz dobroć Waszego serca, które dziś owocuje pomocą biednym Kubańczykom. 

Drogi księże proboszczu Dariuszu na Twoje ręce składam dla całej wspólnoty parafialnej także życzenia świąteczne. Nade wszystko życzę, aby Święta Bożego Narodzenia przeżyte były w bliskości Boga i swoich najbliższych. Niech Boże Dziecię napełnia Wasze serca miłością, pokojem, dobrocią a nade wszystką łaską zdrowia. 

Pozdrawiam sercem pełnym wdzięczności i zapewniam o  modlitwie. 

Ks. Adam Czerwiński, misjonarz. 

Jeżeli ktoś chciałby wspomóc darem serca posługę ks. Adama może to uczynić przesyłając ofiarę na konto

63 1020 5011 0000 9302 0021 5715 z dopiskiem dar na misje.

Ks. Dariusz Żurański